O mnie

Bardziej oficjalnie...

Pracuję z psami od ponad 17 lat. To lata ciągłej nauki, przemyśleń, gromadzenia doświadczeń, to setki tysięcy godzin treningów z moimi psami, z którymi startuję w zawodach sportowych. To wreszcie wymarzona hodowla, która daje mi jeszcze szersze spojrzenie na instynkty, emocje i naturę psa.

Przez ten czas miałam przyjemność współpracować z różnymi ośrodkami szkoleniowymi w Polsce i za granicą. Ogromnie cenię sobie kontakt ze wspaniałym szkoleniowcem i hodowcą - panem Dusanem Majtasem ze Słowacji (sędzią i zawodnikiem), jego żoną Martą (również sędziną i zawodniczką), oraz z Panem Karelem Kovacem z Czech, z którym mam przyjemność regularnie trenowac i uczyć się, korzystając z jego bogatego (ponad 30-to letniego) doświadczenia.

Jestem członkiem Związku Kynologicznego w Polsce od 35 lat, kiedy to jako nastolatka wraz ze swoim pierwszym psem wstąpiłam w jego szeregi w roku 1981. 
Jako instruktor szkolenia psów posiadam uprawnienia Związku Kynologicznego w Polsce, a moim macierzystym oddziałem jest O/ZK Nowy Targ.
W maju 2011 roku szczęśliwie złożyłam egzamin asystencki, rozpoczynając tym samym długą i trudną drogę do osiągnięcia godności sędziego. Obrana przeze mnie specjalnośc to próby pracy PT i IPO.

Mniej oficjalnie...

Moja pasja do zwierząt miała swe początki w zamierzchłej przeszłości, kiedy to mając 4 lata rysowałam długopisem pieski i koniki na ścianach mieszkania, na drzwiach, na pościeli, i na wszystkich powierzchniach, które poddawały się działaniu długopisu... Wyglądały one tak:

 

 

Wówczas ilość nóg była jeszcze dowolna, gdyż liczenie było mi obce...

Później rodzice uszczęśliwili mnie prawdziwym Polskim Owczarkiem Nizinnym, który dzielnie prowadził mnie na smyczy przez zakamarki osiedla, a ja dawałam się prowadzić bezkrytycznie, gdyż miałam 5 lat i Kazan (bo takie nosił imię) wagowo znacznie mnie przewyższał.

W czasach szkolnych moje zamiłowanie do zwierząt zaczęło rozwijać się lawinowo. Już wtedy znałam na pamięć i umiałam rozpoznać wszystkie 365 ras zarejestrowanych w FCI (studiując uparcie encyklopedię psów rasowych w jęz.niemieckim, bo polskiej nie miałam), wsiadałam na każdego konia, jak tylko nadarzyła się okazja, i zużywałam kilogramy papieru, rysując zwierzęta (przede wszystkim konie i psy).

Po długim czasie - mając lat 12 - doczekałam się nareszcie następnego psa. Był to chiński chow - chow, sprowadzony z niemieckiej hodowli (prezent od ojca), bardzo egzotyczny jak na ówczesne polskie warunki. Kazan (bo imię otrzymał po swoim poprzedniku) był na prawdę dorodnym przedstawicielem swojej rasy. Jako reproduktor zostawił po sobie ponad 50 szczeniąt w kraju i za granicą. Wygrywał praktycznie wszystkie wystawy, a ponieważ ja go zawsze wystawiałam, jako właściciel i przewodnik - miałam okazję dość wcześnie poznać smak sukcesu... Wychowałam go starannie, wszędzie chodził bez smyczy (wtedy jeszcze było wolno...), był pogodny i posłuszny, umiał pływać, aportować i ciągnąć sanki z zakupami (co lubił najbardziej). Towarzyszył mi 11 lat.

Arthus von Tannenwinkel (Kazan)

Rottweiler Azja miał być następcą Kazana.Niestety był ze mną bardzo krótko. W wieku pięciu miesięcy zachorował i nie przeżył. Nie zdążył nacieszyć się życiem a ja nie zdążyłam nacieszyć się nim...

A potem nastały dobermany: Alex, Devil i Tao. To od nich nauczyłam się najwięcej. Inwencja i pomysłowość dobermanów w połączeniu z ich niespożytą energią sprawia, że są są dla przewodnika bardzo wymagającymi partnerami. By dogadać się z dobermanem, trzeba mieć dużo czasu, energii, trzeba być bardziej pomysłowym i bardziej zaskakującym niż on sam... Ale jak się człowiek już dogada, to sama przyjemność!

Mnie się na szczęście udało. Każdy z nich był wspaniałym towarzyszem, entuzjastycznie podchodzącym do życia, z niespożytą energią i pogodą ducha (co udzielało się również mnie).

Alex (uwielbiał pływać) był maniakiem aportu, niezwykle posłusznym i wesołym psem. Przegrał walkę z nowotworem mając 6 lat. Od razu wiedziałam, że następnym moim towarzyszem też będzie doberman...

  

Tao - IKS z Nory Susła - doberman o umaszczeniu błękitnym - zawitał do naszego domu w trzy miesiące po odejściu Alexa. Po dwóch latach dołączył do nas Devil - KOMTUR z Nory Susła.

  

"Chłopcy" w zabawie. Jak na dwa dorosłe samce z silnymi popędami - egzystowały razem dość kulturalnie,nad czym oczywiście musiałam bezustannie czuwać. Devil - dość uparty dominant, pies z ogromnym temperamentem i predyspozycjami do pracy, - był u mnie na wychowaniu i szkoleniu przez okres 1,5 roku. Potem wrócił do właścicieli.

  

Tao był psem, któremu zawdzięczam najwięcej. Kipiący energią, ale niezwykle zrównoważony, pracujący z niezmienną pasją przez wiele lat. Brał udział w pokazach, wielokrotnie startował w zawodach sportowych, świetnie pracował węchowo, pomagał mi w codziennych szkoleniach, zawsze gotowy na wszystko, co mu zaproponowałam. W codziennym życiu kilka razy prawdziwie stanął w mojej obronie, za co jestem mu niezmiernie wdzięczna. 

Moim pierwszym owczarkiem niemieckim z linii użytkowej była Orka (ANET), która dołączyła do Tao w roku 2004 . Suka z ogromnym temperamentem i chęcią do pracy - patrząca w oczy i zgadująca polecenia, wrażliwa, waleczna, inteligentna i bardzo pomysłowa (to chyba przejęła od dobermana, wychowując się w jego towarzystwie). Orka wielokrotnie startowała w zawodach PT, IPO, FH do 9 roku życia. Potem przeszła na zasłużoną emeryturę, odpoczywając, spacerując i bawiąc się na miarę swoich możliwości. Po odejściu Tao do Orki dołączyła Ira, kolejny owczarek niemiecki z linii użytkowej, wilczasta suczka z hodowli państwa Majtasów z Bratysławy. Ira to temperamentna, a zarazem zrównoważona suka, o stabilnych nerwach, zdecydowana i zapamiętała w działaniu,o silnych pierwotnych istynktach, mocna aporterka, z ogromną pasją do pracy węchowej i obrony.
Od kiedy poznałam bliżej Irę i doceniłam jej psychikę, predyspozycje i możliwości - moim marzeniem stało się, by doczekac się od niej szczeniąt i zostawic dla siebie potomka z jej genami. Po długim czasie marzenie się spełniło.
02.12.2012 roku Ira urodziła trzy wspaniałe szczenięta, których ojcem został słowacki reproduktor z linii użytkowej: EVAR zo Severnrej hranice. Szcznięta te były pierwszym miotem w mojej hodowli z Leśnej Mgły (FCI).
Od tego czasu moje stado powiększyło się: została z nami urodzona u mnie DUSZA z Leśnej Mgły, córka IRY.

Orka - po lewej, Ira po prawej: Ira na pierwszym planie

Ira najwięcej pracowała węchowo i to ona właśnie - dzięki swojej niesamowitej pasji do pracy węchowej - nieuleczalnie zaraziła mnie bakcylem tropienia. Ira do 9 roku życia startowała w zawodach psów tropiących FH w Polsce i za granicą. Obecnie zaczęła 11 rok życia, cieszy się dobrym zdrowiem, czuwa nad porządkiem w stadzie i wychowuje młodzież. 

DUSZA - córka IRY - obecnie 4-letnia suka jest godnym potomkiem linii słowackiej. To bardzo energiczna, niezwykle śmiała, samodzielna i zarazem zrównoważona suka, po rodzicach odziedziczyła bardzo mocne popędy i ogromne predyspozycje do pracy węchowej. Praca z nią to czysta przyjemnośc. Zaskakuje szybkością i inteligencją. Startuje w zawodach IPO i zawodach psów tropiących z dużym powodzeniem. 

Chciałam jeszcze dodać, że równolegle z zamiłowaniem do psów rozwijała się moja pasja do koni. Po wielu latach marzeń doczekałam się swojego własnego konia, a na co dzień pracuję jako hipoterapeuta, prowadząc zajęcia rehabilitacyjne dla dzieci niepełnosprawnych z udziałem koni.

 

Mój koń Hortquiz i ja (i oczywiście Orka w tle)

Hucuły, z którymi pracuję z dziećmi: