Czy w ogóle warto szkolić psa? Czym się kierować przy wyborze szkoły? W jakim wieku zacząć? Jak długo trwa szkolenie? Jak dobrać kaganiec? |
Później – pytania nabierają "kolorów".
Co robić, gdy pies uporczywie ciągnie na smyczy, a spacer – zamiast być przyjemnością – przypomina zawody w przeciąganiu liny?
Co robić, gdy po powrocie z pracy zastajemy strzępy kanapy w przedpokoju,
a przeżute skrawki najlepszych butów walają się na dywanie, zmieszane
z ziemią z doniczek?
Co robić, gdy pies przejawia niepohamowaną agresję do innych psów?
Co robić, gdy odpięcie smyczy na spacerze oznacza 3-godzinną gonitwę po parku za ulubionym czworonogiem (którego wtedy akurat mamy ochotę udusić)?
Na te i wiele innych pytań nie sposób odpowiedzieć w dwóch słowach, tym bardziej,
że co pies – to charakter, jedyny i niepowtarzalny (mimo wspólnych cech właściwych dla danej rasy).
Ale często przyczyną wielu kłopotów z psem jest niewłaściwa hierarchia w stadzie – czyli naszej rodzinie, do której pies przybył.
Krótko mówiąc – pies nie powinien być szefem „stada”.
Zdecydowanie powinien być nim człowiek, a pies – jego partnerem.
Czy w ogóle warto szkolić psa?
W dzisiejszym zatłoczonym świecie nie da się nie szkolić… Nie znaczy to, że trzeba od razu zrobić z psa ratownika lawinowego, czy startować w zawodach sportowych, ale podstawowe posłuszeństwo bardzo się przydaje… Niech na przykład nasz Azorek wraca od razu na przywołanie, niech chodzi spokojnie na luźnej smyczy. Niech wyszaleje się przynosząc aport – dla niego to świetna zabawa w polowanie, czuje się wtedy potrzebny, spełniony i zmęczony…
A dobry pies – to zmęczony pies… (szczególnie jak ma 7 miesięcy i właśnie ma zostać na 8 godzin sam w domu).
Czym się kierować przy wyborze szkoły?
"Szkolenie w cztery dni", "szkolenie przez internet", "obroża elektryczna sprawi, że Twój pies stanie się posłuszny..."
Takie i podobne hasła coraz częściej można spotkać w oceanie informacji, jakim niewątpliwie jest internet.
Treść bardzo zachęcająca: przecież - po co chodzić z psem pół roku na zajęcia, jak można zrobić to w cztery dni?
Po co w ogóle gdzieś chodzić, jeśli można wyszkolić psa przez internet?
Wreszcie - po co w ogóle szkolić, jak wystarczy kupić obrożę elektryczną, która załatwi wszystkie problemy z psem?
Ktoś, kto posiada psa po raz pierwszy w życiu ma pełne prawo skusić się na te korzystne warianty. Świat i technika idą przecież do przodu. Człowiek zaoszczędzi czas i pieniądze, a jego pies stanie się wspaniałym, mądrym przyjacielem całej rodziny... Przepędzi złodzieja, popilnuje dziecka w wózku, poniesie zakupy, pobawi się z kotem, a i klucze znajdzie, które pan przypadkiem zgubił.
Prawie jak Szarik, Cywil, Lassie i 101 innych psich gwiazd...
Ale pies to pies - jego natura od wieków się nie zmieniła, i będzie trzeba nabiegać się w słońcu i w deszczu, wypchać kieszenie smakołykami, bawić się patyczkami, piłeczkami, gryzaczkami, poświęcić mu CZAS i UWAGĘ każdego dnia, a będzie ich znacznie więcej niż cztery... zanim pies stanie się choć w części taki, jakim go sobie wymarzyliśmy.
Jednym słowem - trzeba będzie uczciwie zapracować sobie na jego posłuszeństwo i oddanie.
Taka jest prawda.
Jeśli ktoś powie Wam, że to wszystko jest niepotrzebne, to z pewnością nie będzie to szkolenie, tylko magia...
Jeśli natomiast szkoleniowiec nie obiecuje Wam od razu "złotych gór", jeśli proponuje wiele godzin uczciwej pracy na zajęciach w terenie, wymaga najpierw od Was a potem od psa, zaczyna od ustalenia hierarchii, tłumaczy tajniki psiej natury a w dodatku pracuje aktywnie ze swoim psem (lub psami), weryfikując efekty w zawodach sportowych lub innych publicznych pokazach - z pewnością wie co robi...
I takich szukajcie!
Najlepiej…przed kupnem psa.
Zastanówmy się czego będziemy oczekiwać od naszego przyszłego przyjaciela, (wybierzmy rasę, która może te oczekiwania spełnić).
Zastanówmy się czy znajdziemy dość czasu w naszym zabieganym życiu, by poświęcić go na wychowanie, spacery i zabawy z psem. Jeśli nie – lepiej założyć akwarium… (rybki na pewno nie poszarpią nam firanek i nie wyprują dywanu).
Ale jeśli mamy już szczeniaka – zaczynamy „szkolenie” od pierwszych dni, w których do nas zawitał.
U szczeniaka łatwiej (niż np. u rozhukanego 60-cio kilowego bullmastifa) wyrobić sobie autorytet „szefa stada”, który później zaprocentuje zaufaniem, chęcią współpracy i szacunkiem ze strony dorosłego psa.
I pamiętajmy: „szef” – to nie bezmyślny brutal, lecz mądry i pomysłowy nauczyciel.
Wspólna zabawa wzmacnia więź, a z czasem może rozwinąć się w pasję do pracy z człowiekiem, kiedy to wspaniałe zwierzę służy nam swym doskonałym węchem, szybkością, zwinnością i wytrwałością.
Wszystkich, którzy lubią gawędzić o psach – zapraszamy do korespondencji mailowej. Postaramy się odpowiedzieć na Wasze pytania, spróbujemy pomóc w rozwiązaniu niektórych problemów. Nasze adresy znajdują się w dziale KONTAKT.
Tak na prawdę - całe życie...
Pies to mistrz skojarzeń, uczy się bardzo szybko. Ale istota szkolenia polega na tym, by sprawić, żeby pies CHCIAŁ zrobić to wszystko co potrafi w każdym miejscu i o każdej porze.
A to już nie takie proste.
Pies świetnie rozumie, że go wołamy, ale ani myśli przyjść, bo właśnie bawi się w najlepsze z suczką sąsiada.
Mówimy "siad", a on nic, tylko szczeka i uparcie ciągnie w stronę swego "wroga", który pomiatając panem rzuca mu wyzwanie.
Krzyczymy: "nie wolno!", a pies tym prędzej połyka znalezioną koło śmietnika nadpsutą kość.
Jeśli nie wypracujemy sobie pozycji przewodnika stada, jeśli nie będziemy wymagać na co dzień posłuszeństwa i respektowania zasad, jeśli nie zapewnimy psu uczciwej porcji ruchu i zajęcia, które pomoże mu się wyżyć i spełnić - nie liczmy na cud.
Jeśli pies czegoś nie chce zrobić, to nasz błąd w sztuce - nie potrafiliśmy sprawić, by chciał...
Kaganiec dla psa wcale nie musi być złem koniecznym czy źródłem frustracji. Każdy pies może zaakceptować go - podobnie jak zaakceptował obrożę, smycz, czy wiele innych wynalazków cywilizacji. Ale - pod jednym warunkiem:
kaganiec musi być dla psa wygodny, nie może zaciskać pyska i utrudniać oddychania, nie może uciskać i ocierać wrażliwego nosa, nie powinien obijać się o pysk podczas biegania. Pies musi mieć możliwość swobodnego otwarcia pyska i ziajania, ponieważ tylko w ten sposób może schłodzić organizm. Jeśli prowadzimy psa (lub - o zgrozo! - każemy biegać przy rowerze) w ciasnym materiałowym kagańcu w upalny dzień - fundujemy mu prawdziwe tortury, co może też doprowadzić do omdlenia psa. Niestety w naszych sklepach większość modeli kagańców to zwężające się koszyczki metalowe lub ciasne skórzane koszyczki, no i oczywiście hit ostatnich lat - "kaganiec" brezentowy - weterynaryjny - miękki, najtańszy, całkowicie zaciskający pysk... zachwalany przez sprzedawców i - o zgrozo - najczęściej kupowany.
A oto model prawidłowy - fizjologiczny, produkowany przez firmy zagraniczne (CHOPO, JVM, GAPPAY), tworzące profesjonalny sprzęt szkoleniowy dla psów, przewodników i pozorantów:
Kagańce tego typu dobrane kształtem i wielkością do każdej rasy można zakupić w sklepie internetowym na stronie:www.iposklep.pl